Zastanawiam się czasem, po co mi ta szkoła. Naprawdę nie wiem. Monotonia, rutyna tego chodzenia dobija mnie z dnia na dzień. Wstań, ubierz, wyczesz włosy, zrób śniadanie, zjedz, ubierz, wyjdź. Wstań, ubierz, wyczesz włosy… i tak dalej 5 razy w tygodniu.
Tego dnia był poniedziałek – najgorszy z nich wszystkich, król słabych dni (w naszym przypadku królujący wraz z królową czwartku). Wynikało to z wielu czynników, takich jak koniec weekendu czy też niefortunny rozkład lekcji (kombo historia i chemia brzmi naprawdę kusząco). Tak czy siak – dzień trzeba było zacząć. Dojechałem do szkoły, przywitałem się z kolegami, po czym zaczęliśmy rozpaczać nad swoim dzisiejszym losem. Jedyną dobrą stroną i deską ratunku w poniedziałek jest muzyka na pierwszej lekcji. Potem jest tylko gorzej. Jednak ktoś wspomniał o specjalnej lekcji pana Kuci – naszego pana od matematyki. Tak!!! Więc jedna z pięciu plag mniej.
Musieliśmy przynieść telefony z skanerem QR i dobrać się w 3 – 4 osobowe grupy, więc zapowiadało się ciekawie. Czekaliśmy przed salą, spoglądając ukradkiem – było tam wielu nauczycieli, w tym pani Dyrektor. Dzwonek zadzwonił, więc weszliśmy do klasy. Należało w sali poszukać kopert z zadaniami i dopiero, kiedy je znaleźliśmy, usiedliśmy w grupach przy stolikach. Były na nich nożyczki z kłódką (przez co nie można było nimi manewrować), butelka typu „Kubuś” z czymś w środku, owleczona w niebieską taśmę i książka (w naszym przypadku „Igrzyska śmierci”).
Pan przywitał nas i nauczycieli, po czym zaczął tłumaczyć zasady. Mogliśmy korzystać z telefonów, ale nie mogliśmy korzystać z własnych nożyczek do otworzenia butelki (co było celem, jak to Pan powiedział, „Escaperoomu”). Fabuła niestety nie była zbyt interesująca (przynajmniej dla mnie) i była chyba jedynym minusem ,,Escaperoomu„. Historia opowiadała o Pitagorejczykach i Hippazosie z Metapontu, którego ci postanowili się pozbyć. Był on podobno odkrywcą liczb niewymiernych, co burzyło ich porządek świata. Mieliśmy 40 minut, by otworzyć butelkę i odkryć, co się z nim stało. Takie informacje otrzymaliśmy po otworzeniu koperty. Musieliśmy jednak znaleźć jeszcze cztery liczby. Poszło gładko. Nasza grupa podzieliła się kopertami z zadaniami. Na mojej kartce z koperty nic nie było napisane! Jednak długopis, który również był w niej, dał mi do myślenia. Jeden z kolegów naszej drużyny zauważył, że to długopis UV, więc poświeciliśmy po kartce. Było tam zadanie. ”Easy”! Pierwszą cyfrę (2) do kłódki już mieliśmy.
Kiedy dwóch moich ,,ziomków” z grupy robiło swoje zadania, ja pół na pół robiłem raz jedno raz drugie. Kolejne zadanie – porównanie potęg rozwiązałem z Dominikiem. Poszło gładko, kolejna liczba – 3. Następne – wymagające już większej dawki intelektu „rozkminiłem” z Karolem. Składało się ono z trzech części: SMS-a, domina i kodu QR. Zaczęliśmy od domina. Następnie należało z SMS – a wywnioskować, które liczby z domina trzeba zapisać i wtedy zamalować kwadraty kodu QR właśnie z tymi cyframi. W ten sposób po zeskanowaniu kodu otrzymaliśmy dostęp do internetowego zadania, a po jego rozwiązaniu – kolejną cyfrę. A więc kod do kłódki to 2357. Hurra! Nie dość, że przed czasem to jeszcze pierwsi! Nasza grupa jako jedyna dokonała tego tak szybko, byliśmy bardzo z siebie dumni. Oprócz 6 z matematyki otrzymaliśmy (z butelki) cukierki ,,Ciut” oraz kartkę z odpowiedzią i gratulacjami.
Lekcja bardzo nam się podobała i umiliła wyjątkowo dla mnie pechowy tydzień, za co jestem wdzięczny „Panu od majcy” i oby było więcej takich lekcji. Dziękujemy Panu za wielkie zaangażowanie.
Piotr Guratowski, ,,Pietruszka”